Może to dziwne, że piszę o tym w katolickiej gazecie, ale dla uczniów Jezusa grzech istnieje.
Byłem niedawno na ślubie Moniki i Marcina. Złożyli przysięgę małżeńską i na chwilę przerwaliśmy ceremonię. Oboje mieli w sobie wielką potrzebę zanurzenia się w nowej rzeczywistości.
Miłosierdzie zaczyna się tam, gdzie kończy się obgadywanie.
Jedno jest pewne. W XX wieku nikt nie pobił w ewangelizacji Matki Teresy z Kalkuty.
Powoływanie się na Ewangelię stało się modne. Robią to wszyscy.
Nauczyłem się ich od Carla Carretto, włoskiego zakonnika ze Zgromadzenia Małych Braci Ewangelii bł. Karola de Foucauld.
Jeśli żyjemy Ewangelią, z natury ewangelizujemy. Ewangelia, czyli Dobra Nowina – jeśli jest dobra – rozpala nas.
Od jakiegoś czasu obserwuję narastające oddzielenie księży od ludzi.
Łatwo nam wymieniać trzy osoby Boskie, ale trudnej je identyfikować. W tym Ducha Świętego.
Papież Franciszek pochwalił się, że ma bardzo zniszczoną Biblię. Ja też.