Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukiwanie obejmuje wszystkie serwisy
wybierz serwis, który chcesz przeszukać »
Stopniowalność wydaje się być w życiu pomocą w dostrzeżeniu hierarchii ważności. Podobnie dzieje się w odniesieniu do nadziei, która kierunkuje nas ku przyszłości.
Skoro jest Matką Chrystusa, Matką Odkupiciela, Matką Pana, także jest Matką Tego, który jest naszą nadzieją – Matką nadziei.
Teraz, gdy Pan dokonał dzieła zbawienia, wyznającym swoją niegodność liturgia odpowiada słowami Apokalipsy: „Błogosławieni wezwani na ucztę Baranka” (Ap 19,9).
Liturgia nas zakotwicza, pozwala przetrwać. Oddziela to, co miałkie, od tego, co istotne. Pokazuje, że tradycja to siła, moc przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Obok wiary, nadzieja karmi się również miłością, której wzorem jest dla chrześcijanina Jezus. On uczynił swoje życie darem dla innych i służbą, bo do końca nas umiłował.
Czym zwykłego śmiertelnika ma porwać, zachwycić i zachęcić do naśladowania ktoś, kto już w łonie matki pościł w piątki?
Obdarzeni łaską, przeznaczeni dla Boga, ci, którym dano usłyszeć słowo prawdy. Oto słowa, które nazywają rzeczywistość. Przylegają do naszego życia niczym zasłyszane w dzieciństwie indiańskie imiona.
Krocząc drogą adwentową można odkryć prawdziwe oblicze chrześcijańskiej nadziei. Jej pokarm stanowi wiara, która otwiera nas na Boga i pozwala spojrzeć na świat w Jego świetle.
Oblubienica w drodze. Niekiedy gubiąca z oczu cel, buntująca się przy wodach Meriba, upadająca jak Dawid, przynaglana głosem oślicy Balaama, w przygodnym towarzyszu drogi odkrywająca Pana, zachęcającego do kontynuowania pielgrzymki
Człowiek jest istotą, która „ma nadzieję” i która „żyje nadzieją”. Natomiast zegar adwentowej nadziei wciąż wybija kolejne fazy wzrostu, rozwoju, ale i oczekiwania.