Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukiwanie obejmuje wszystkie serwisy
wybierz serwis, który chcesz przeszukać »
Mam więc nie dziwić się temu, że niektórzy ranią mnie tylko dlatego, że nie rozumieją mojej wiary?
Dziś zamiast miecza często używa się słów. Być może dlatego, że rany przezeń zadane są mniej widoczne. Potrafią wycisnąć wiele łez.
Dzisiejsze święto jest właśnie takie: słabe i mocne zarazem. Dziecię Jezus jest właśnie takie: bezbronne i przyciągające uwagę, pełne przeciwieństw...
Czasem jest w nas chęć nadrobienia wszystkiego w trzy dni. Załatwić relacje opłatkiem, pobożność pasterką, prawe życie przedświątecznym sakramentem.
Co mam na myśli, gdy życzę komuś szczęścia? Jak rozumiem szczęście? Czego tak naprawdę życzę?
Jak można się dziwić, kiedy wydarza się coś, czego usilnie pragniemy? Jak można być zaskoczonym, gdy staje się coś, na co czekam?
A jednak w praktyce czasem zachowujemy się jak te roratnie dzieci – pamiętają o wszystkim, tylko nie o tym, o co chodzi.
„Cicho!” – wypowiedziane do nas dzisiaj to paradoks. Bo porzucać przedświątecznego zabiegania nie możemy i nie powinniśmy.
Dobro, które przydarza się innym, może być znakiem dla nas, jeśli tylko umiemy go odczytać. Tak jak ciąża Elżbiety była znakiem dla jej krewnej, Maryi.
Boże Narodzenie to żadne tam reklamowane rodzinne święta (chyba że do grona „swoich” umiemy zaliczyć wszystkich pozbawionych miłości, ślepych na światło, ukochanych przez Boga).