Umierałem sto razy…
…i sto razy zmartwychwstawałem. W moim życiu nie było jednego konkretnego momentu, w którym znalazłem się na dnie, było ich bardzo wiele. Mimo to Bóg znalazł drogę, dzięki której do mnie dotarł – wspomina Ryszard, jeden z podopiecznych tyskiej Wspólnoty „Betlejem”.